Zaczęliśmy eksperymentować i wszystko co gotujemy w domu przenosimy na biwak. Tak się zrodził pomysł, Grześ jest pomysłodawcą, to on rozpala ognisko, ja tylko mieszam w garach.

[ Rozmowa z Niną i Grześkiem ]

Jest końcówka lata, późne i słoneczne popołudnie. Jedziemy do doliny będkowskiej spotkać się z Niną i Grześkiem - założycielami Jedzenie w terenie, gdzie na łonie natury przygotujemy wspólnie posiłek. Na miejscu jest wesoło i gwarno, Franio, Jagódka i Kosma - dzieci Niny i Grześka chętnie towarzyszą w gotowaniu, przyglądają się i pomagają. Grzegorz odpowiada za ogień, przygotowuje i rozpala ognisko, pilnuje aby temperatura była odpowiednia, a Nina dobiera składniki i proporcje, przygotowuje dania. Będzie curry z kociołka i chlebki z ognia, kapusta pieczona z masłem oraz gofry na deser. Wszystko pięknie podane i cudownie aromatyczne, pachnące przyprawami i żywym ogniem.

Jedzenie w terenie to projekt i styl życia Niny i Grześka, którzy przygotowują zdrowe posiłki w naturze, z dala od miejskiego zgiełku. Oprócz tradycyjnych spotkań przy stole, organizują warsztaty i imprezy plenerowe na których karmią na świeżym powietrzu “gdzie w otoczeniu magicznej przyrody łączą się ze sobą smaki, tekstury, dźwięki i zapachy.” Tak jest i tym razem, zapraszamy do wspólnego biwakowania!

Nasyceni: Skąd pomysł na Jedzenie w terenie?
Nina: My to z domów rodzinnych wyciągnęliśmy, Grześ od dziecka jeździł na kempingi, a ja spędzałam wakacje na Mazurach. Powieliliśmy schemat tylko w innej formie, zaczęliśmy eksperymentować i wszystko co gotujemy w domu przenosimy na biwak. Tak się zrodził pomysł, Grześ jest pomysłodawcą, to on rozpala ognisko, ja tylko mieszam w garach.

Na: W jakim kierunku chcecie, żeby to się rozwijało?
N: Chcemy organizować różne wydarzenia plenerowe jak np. urodziny dla dziecka,  spotkania biznesowe i firmowe. Chcemy zmienić trochę podejście ludzi do biwakowania, żeby nie było to tylko przy przysłowiowej kiełbasie z musztardą, zachęcić ich do eksperymentowania i pokazać coś nowego.
Grześ: Grillowanie to jest taki sport polski, niestety dość ubogi. Być może dzięki takim inicjatywom jak Jedzenie w terenie zmienimy trochę podejście ludzi. 
N: Zależy nam, żeby te spotkania miały formę warsztatową, żeby wspólnie gotować, poznawać nowe osoby i wymieniać się doświadczeniami.

Tak jak dla nas sercem domu jest kuchnia,  sercem biwaku jest ognisko i  w trakcie warsztatów, gromadzimy się przy ogniu lub w kuchni plenerowej i miło spędzamy razem czas.

Na: A co jest waszym marzeniem?
G: Może to banalnie zabrzmi, ale żyć tak jak żyjemy. 
N: Dokładnie, żeby to tak trwało! Chociaż się to pewnie kiedyś skończy, dzieci już nie będą takie małe jak są teraz i powiedzą, że chcą spędzać czas po swojemu. Dlatego ile możemy, tyle teraz wyciskamy z tego życia.

Na: A jakie macie plany na zimę?
N: Jedzeniowe czy wyjazdowe? Jeszcze nie zdecydowaliśmy gdzie byśmy chcieli pojechać. Na pewno na południe, żeby było cieplej. Z drugiej strony chcemy też skorzystać z zimy i sportów zimowych. A jedzeniowe hmm.. mamy zaplanowanych kilka jesiennych imprez, zobaczymy na ile goście będą chętni, żeby odbyły się one w pełni outdoorowo.
Na: Z jakimi wyzwaniami wiąże się podróżowanie kamperem z całą rodziną?
G: Dla naszych dzieci jest to naturalnie, od małych z nami jeżdżą i traktują kamper jak drugi dom. Wiadomo, że są sytuacje, że jest ostro i są różne humory, ale to jak wszędzie. Cały czas się uczymy. Na pewno też trzeba się nauczyć samego kampera, zrobiliśmy duży research żeby znaleźć właściwy model i dopasować go do naszych potrzeb.
N: Zabrzmi to prosto, ale trzeba umieć i chcieć się dostosować. Jak wróciliśmy z większej podróży, to zdecydowaliśmy, że chcemy sobie sami zrobić minibusa, ale potem do nas dotarło, że w vanie się nie zmieścimy w pięć osób. Bez sensu jest utrudniać sobie życie, tu mamy więcej przestrzeni i możemy spać po szerokości, dzieci kuchnię traktują jako salon i pokój zabaw. Nie jest to takie stylowe jak van, ale jest super wygodne i sprawdza się przy większej rodzinie.
Na: Co najbardziej lubicie w kamperowaniu?
N: Swobodę i to, że wszystko możesz, a nic nie musisz. 
Na: W co wyposażona jest wasza kamperowa kuchnia?
N: Trzy palniki gazowe, z których korzystamy gdy musimy, gdy nie ma przestrzeni do rozpalenia ogniska.

A tak poza tym kiedy wyjeżdżamy kamperem nawet na krótko, przenosimy do niego nasze ulubione domowe przedmioty jak noże czy też miseczki bo lubimy się czuć tutaj jak w domu.

G: Mamy tutaj też lodówkę co jest wspaniałe i bardzo pomocne.

Na: Jakie produkty macie zawsze ze sobą?
N: Świeże, sezonowe owoce i warzywa, kasze i makarony. Korzystamy też z gotowych rzeczy jak np. gotowana ciecierzyca w słoiku. Jak jedziemy do ciepłych krajów to żyjemy tylko na owocach i warzywach.
G: To co zawsze zabieramy w podróż to wielki 3 litrowy słoik domowej granoli. Jest to super przydatne, jak chcemy rano szybko podać dzieciom śniadanie.
Na: Jakie jest wasze popisowe danie?
G: Popisowe danie mamy co tydzień inne. Staramy się nie robić na eventach tego samego mimo tego, że często słyszymy, żeby przygotować to co już mamy na zdjęciach. Hitem są brzoskwinie na ciepło z ognia z pastą z daktyli i świeżą miętą.
N: Przyszedł mi do głowy bardzo szybki ramen, który robimy w wersji wegańskiej i uproszczonej, pakora z kalafiora no i te brzoskwinie nasze ulubione, przygotowane na ogniu.
Na: A co dzisiaj przygotujemy?
N: Dzisiaj zaczynamy od kociołka, który robi się najdłużej. Jest to łagodna wersja curry z dynią i batatem na mleku kokosowym. Na przystawkę zaproponujemy pieczoną, grillowaną kapustę z masłem i czosnkiem, a na deser będą gofry z brzoskwiniami, mascarpone i truskawkami. Lubimy gotować dużo!
Na: A czy macie swój ulubiony przewoźny przedmiot?
G: To pewnie będzie coś ważnego, bez czego nie możemy wyjechać. Siekiera!
N: Nasz grill gazowy, który też służy nam jako piekarnik. Super przydatny przy dłuższych wyjazdach, kiedy mamy ochotę np. na owoce pod kruszonką. Jest stosunkowo mały więc go chowamy w kuchni i jeszcze nigdy nas nie zawiódł, nawet jak testujemy nowe dania!

To pewnie będzie coś ważnego, bez czego nie możemy wyjechać. Siekiera!