Świat grzybów nie jest tak oczywisty, jakby mógł się wydawać, kiedy zamykasz las w growroomie i starasz się odwzorować idealne warunki dla poszczególnych gatunków grzybów.

[ rozmowa z Dominikiem Śmigałą i Gabi Borawski ]

Spotykamy się z Dominikiem Śmigałą i Gabi Borawski w ich mieszkaniu w Starym Podgórzu w Krakowie. Jest tu pełno ciekawych bibelotów, starych mebli, sztuki gromadzonej od jakiegoś czasu oraz kwiatków, zajmujących całą wolną przestrzeń. Od wejścia wiemy, że to spotkanie będzie wyjątkowe, w końcu czekałyśmy na nie od dawna. Ustalając termin, braliśmy pod uwagę nie tylko naszą dyspozycyjność, ale także dostępność grzybów, które rosną w swoim tempie, potrafią być wymagające i kapryśne. To one będą tematem rozmowy i głównym składnikiem dania przygotowanego przez Dominika i Gabi.

Spotkaniu towarzyszy super atmosfera, Gabi jest zawsze uśmiechnięta i od razu zaraża nas swoją energią. To ona dba o kwiatki, których w mieszkaniu jest ponad pięćdziesiąt. Wolny czas spędza na łonie natury, uwielbia też tańczyć, tak się poznałyśmy, na jednej z krakowskich imprez.

Dominik pochodzi z Podkarpacia, gdzie prowadzi mini farmę grzybów leczniczych Moonshrooms. Odkąd pamięta, królestwo grzybów bardzo go interesowało. Wolny czas spędza w naturze, obserwuje las, szuka grzybowych skarbów, a im więcej się dowiaduje o grzybach, tym bardziej go one intrygują. Godzinami może opowiadać o ich fenomenie, wielkim potencjale i leczniczych właściwościach. Słuchamy z ciekawością popijając domową kombuchę.

Nasyceni: Kiedy i jak pojawił się pomysł na Moonshrooms?
Dominik: Grzyby były od dzieciaka wokół mnie. Wychowałem się w dość małej miejscowości, bardzo blisko lasu. Zbieranie grzybów i przebywanie z nimi w sezonie letnio-jesiennym to była tradycja całej rodziny, Czułem to od zawsze. Obserwowanie i szukanie grzybów dobrej  jakości popchnęło mnie do działania… no i weganizm.
N: Jesteście obydwoje weganami?
Gabi: Aktualnie tak, odkąd zaczęłam się spotykać z Dominikiem. Pokazał mi takie triki, że już nie wyobrażam sobie inaczej!
D: Uważam, że największym zapalnikiem do powstania Moonshrooms był weganizm i  szukanie tego jakie daje możliwości. 

N: Może nam zdradzisz jakieś sekrety prowadzenia mini farmy grzybów?
D: Na pewno cierpliwość jest w tym wszystkim bardzo potrzebna, no i obserwowanie całego procesu, ponieważ świat grzybów nie jest tak oczywisty, jakby mógł się wydawać, kiedy zamykasz las w growroomie i starasz się odwzorować idealne warunki dla poszczególnych gatunków grzybów. Niektóre potrzebują dużo światła do wzrostu, a niektóre go w ogóle nie potrzebują, bo rosną w całkowitej ciemności. Podłoże głównie stanowi materia organiczna jak najbardziej podobna do naturalnej np. trociny bukowe, trociny drzew liściastych, słoma, różne rodzaje ziaren, które są super przekaźnikiem grzybni do podłoża. Kiedy kostka zostanie cała przejęta przez grzybnię, wtedy mogę ją sprowokować do wzrostu grzybów. Umieszczam ją w moim growroomie, w którym panuje bardzo duża wilgotność i stała cyrkulacja powietrza. Trzeba cały czas bardzo uważać, bo grzyb jest turbo delikatnym organizmem, zawsze odpowiednio dezynfekować ręce i odzież, obchodzić się z nim bardzo delikatnie.

N: Ile grzybów jesteś w stanie wyhodować?
D: Mój growroom ma ok. 30m2 i na takiej przestrzeni jestem w stanie wyhodować jedzenie dla setki osób w ciągu tygodnia. Grzyby do wzrostu nie potrzebują tak wiele jak przemysł mięsny czy rolnictwo. Myślę, że to superfood, rodzaj jedzenia przyszłości. I nie chodzi wyłącznie o ich smak czy wartości odżywcze, ale także sposób uprawy. Mało wymagający i wykorzystujący materiały odpadowe, nie generujący śmieci, resztki trafiają na kompost – totalne zero waste!
N: Skąd ty to wszystko wiesz?
D: Książki i Internet. Obserwuję growerów w Stanach i Nowej Zelandii gdzie hodowla grzybów leczniczych staje się trendem. Szukam informacji i kontaktów, np. ostatnio poznałem doktora mykologii z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie i część informacji mam od niego. To jest na razie mała kopalnia wiedzy, którą cały czas drążę. 
N: A skąd wiesz, że Twoje grzyby są dobre?
D: Bo czuję się po nich rewelacyjnie, bo widzę jakie i w jakich rozmiarach rosną. Zarodniki grzybów, które uprawiam pochodzą z dobrej jakości, kontrolowanych i przebadanych źródeł.
N: Jak grzyby mogą leczyć?
D:

Grzyby mają duży wpływ na poprawę ogólnego zdrowia (nasz układ odpornościowy) oraz samopoczucia. Dodatkowo beta-glukany w nich zawarte przyczyniają się do poprawy energii i wytrzymałości, zmniejszenia stanu zapalnego, poprawy funkcji poznawczych i wielu innych pozytywnych aspektów. Każdy grzyb ma swoje unikalne moce i jest w pewnym sensie superbohaterem.

N: Czy masz swój ulubiony gatunek?
D: Lubię wszystkie grzyby, ciężko mi jednoznacznie odpowiedzieć. Uwielbiam boczniaka, który jest turbo prosty i mogę go podać na setki sposobów np. w tofucznicy czy też lekko go podsmażyć i dać na kanapkę. Oliwa, grzyby, świeży pieprz, sól i mamy perfekcyjne śniadanie. Choć od kiedy hoduję soplówkę jeżowatą to postawiłby ją na podium, ale nie wiem, na którym miejscu. Na pewno jest to top topów. Jak ją ugotujesz to smakuje trochę jak owoce morza, po usmażeniu jest równie fantastyczna, delikatnie słodka i wytrawna. 
G: Moim faworytem są grzybki shimeji, takie blanszowane przez kilka minut. Po prostu pycha.
N: Dużo gotujecie?
G:

Cały czas i bardzo to lubimy. Przez pandemię nie jedliśmy na mieście. Dużo czasu spędzamy w kuchni. Gotujemy tutaj razem, rozmawiamy, to serce naszego domu.
U mnie w domu zawsze celebrowało się posiłki, obiad pojawiał się gdy dziadek wracał z pracy. Wszyscy siadali razem do stołu, każdy mógł powiedzieć co u niego słychać – to było duże wydarzenie. Myślę, że jedna z największych przyjemności w życiu to jedzenie i dzielenie się jedzeniem. 

N: Wasze guilty pleasure związane z jedzeniem?
G: Mogę jeść hektolitry ramenu. Ten przygotowany przez Dominika jest fantastyczny i za każdym razem cieszy tak samo. Generalnie mam dużo fanu z jedzenia, cieszą mnie małe rzeczy.
D: Bardzo dobry pełnoziarnisty chlebek, świeżo upieczone shitake lub boczniaki i do tego wegański sos tatarski. 
N: Ulubiony zapach w kuchni?
G: Czosnek i zapach gotowanego bulionu warzywnego.
D: Wędzona papryka, od której jestem uzależniony i której używam bardzo dużo bo jest niezastąpiona w kuchni wegańskiej. W lecie świeże owoce jak np. truskawki.
N: Produkty, które macie zawsze w domu?
D: Pomijając grzyby staramy się, żeby w lodówce nie zabrakło tofu wędzonego, wegańskiego majonezu, świeżych warzyw i ziół.
G: I orzechy. Mamy całą półkę różnych orzechów, które wrzucamy do porannych owsianek lub zjadamy jako przekąskę.
N: Ulubiony przedmiot w kuchni?
D: Dla mnie patelnia, nie wyobrażam sobie jak można żyć bez patelni. I bardzo lubię tego Benedykta XVI pomalowanego w blackmetalowy makijaż, który kiwa się od rana do wieczora.
G: Porcelanowy kotek. Jestem fanką kotów. Na początku nie mogłam się z nim dogadać, chciałam go przekazać dalej, ale w końcu się do niego przekonałam i ma swoje miejsce w naszej kuchni. 
N: Co dzisiaj dla nas przygotujecie?
D: Witalny wegański ramen oczywiście z grzybami. Będą w nim boczniaki, shiitake, shimeji i soplówka. Będzie też pak-choi, kiełki fasoli i sporo szczypiorku. Przygotowałem go już kilka razy i z chęcią podzielę się przepisem. 

Porcelanowy kotek. Na początku nie mogłam się z nim dogadać, chciałam go przekazać dalej, ale w końcu się do niego przekonałam i ma swoje miejsce w naszej kuchni.